Przekaż 1% podatku na Spójnię. Pobierz darmowy program ze strony lzs-wlkp.pl lub wpisz w PIT w części 1% - numer KRS 0000137358 i CEL: LZS Spójnia Strykowo. Dziękujemy!!!
Spójnia: Patryk Kurowski – Damian Kuik, Marcin Korbas, Daniel Kańduła (84’ Radosława Łuczak), Sebastian Rajewicz (66’ Krzysztof Kaczmarek) – Maciej Urbaniak, Tomasz Pacygon, Łukasz Rajewicz, Grzegorz Hojan – Dominik Luleczka (86’ Piotr Kaczmarek), Bartek Urbaniak.
To było pierwsze starcie ligowej wiosny i to było widać w poczynaniach obu ekip. Brakowało składności, cierpliwości w konstruowaniu ofensywnych akcji, w czym tradycyjnie nie ułatwiało nasze boisko. Spójnia może nienajgorzej wyglądała w poczynaniach ofensywnych, natomiast w obronie był niestety chaos. Szczególnie stałe fragmenty gry w wykonaniu gości siały popłoch i zamęt w naszych szeregach. Często w naszym polu karnym kotłowało się i często mieliśmy po prostu furę szczęścia że piłka nie wpadała do siatki. Nie było szybkiego i prostego przerywania akcji rywala, była za to radosna twórczość którą Płomień konsekwentnie próbował wykorzystać. W zagraniach gości nie było widać polotu i kreatywności z jakiej znaliśmy ten zespół choćby trzy sezony temu, była za to solidność, konsekwentne realizowanie tych samych schematów gry - prostopadle zagrywane piłki do napastników ze środka pola oraz stałe fragmenty gry gdzie albo było dośrodkowanie na wbiegających zawodników albo przebitki z autu przez wysokich zawodników. Te schematy katowane do bólu przez graczy z Przyprostyni sprawiły nam masę kłopotów przy tak niepewnie grającej defensywie. Natomiast Spójnia w ofensywie miała niestety momenty zawahania. Owszem bez problemów dochodziliśmy do pozycji strzeleckich, jednak albo były podejmowane złe wybory przy wykańczaniu sytuacji, albo brakowało szybkiej decyzji o natychmiastowym strzale, akcja była przeciągana i nic potem finalnie z tego nie wychodziło. Na pewno remis był w zasięgu ręki, ale w decydujących momentach wychodziło boiskowe cwaniactwo i doświadczenie IV ligowe gości. Wiedzieli w którym momencie zaprotestować, krzyknąć, nieraz też i położyć się wykorzystując nasze złe ustawienie się. Tak było przy rozstrzygającym golu w 88 minucie, kiedy to słabo sędziujący arbiter (mylił się w obie strony) podyktował naciągany rzut wolny z którego gracz z Przyprostyni zdobył pięknego gola. Szkoda, zabrakło paru minut, bo serca do gry naszym chłopakom odmówić na pewno nie można było.
Mecz rozpoczął się od groźnej akcji gości którzy w 2 minucie przeprowadzili szybką akcję po której gracz Płomienia uderzył piłką w słupek naszej bramki. Po chwili goście znów byli w natarciu i tym razem z bliska gracz z Przyprostyni spudłował. W 12 minucie Łukasz Rajewicz dośrodkował z rzutu rożnego, ale nabiegający Maciej Urbaniak nieznacznie minął się piłką, choć brakowało centymetrów by mogła paść bramka. W 19 minucie po rzucie rożnym dla Płomienia efektownym strzałem głową popisał się Marcin Korbas, lecz na szczęście Patryk wykazał się dużym refleksem i obronił strzał swojego kolegi, choć po tej interwencji jeszcze chwilę trwało zamieszanie w naszym polu karnym. Dwie minuty później znów stały fragment gry dla gości i tym razem gracz Płomienia przymierzył mocno, acz niecelnie. W odpowiedzi Spójnia miała swoją świetną okazję – Bartek Urbaniak dograł piłkę do wchodzącego w pole karne Grzegorza Hojana, który znalazł się oko w oko z bramkarzem i niestety nie spojrzał na kładącego się już na ziemi rywala i uderzył płasko wprost w niego. W 30 minucie po błędzie w środku pola goście przeprowadzili szybki atak zakończony na szczęście dla nas niecelnym strzałem. W 34 minucie znów rzut rożny i tradycyjnie po dużym zamieszania gracz gości uderzył piłkę głową nad bramką. W 38 minucie goście wykonywali rzut wolny z którego gracz Płomienia uderzył prawie jak Lewandowski. Prawie bo piłka obiła słupek naszej bramki i wyszła w pole. Pierwsza połowa ze wskazaniem na gości, choć i my mieliśmy swoją doskonałą okazję na bramkę. Po zmianie stron szybki cios w wykonaniu Spójni. Bartek Urbaniak obsłużył w 47 minucie świetnym poprzecznym podaniem wchodzącego z głębi pola swojego brata Macieja, który w sytuacji sam na sam z bramkarzem nie pomylił się i Spójnia wyszła na prowadzenie. W 58 minucie padł gol dla gości w sytuacji z pozoru banalnej do wyjaśnienia. Po dalekim wrzucie z autu gracz Płomienia przedłużył głową wrzut, piłka na środku pola karnego trafiła do zawodnika Płomienia, który nie niepokojony przez naszą defensywę głową umieścił piłkę w siatce. Po paru minutach goście jeszcze dwukrotnie mogli podwyższyć wynik i znów po stałych fragmentach gry i po chaosie w naszym polu karnym. W 67 minucie Dominik Luleczka dograł piłkę Bartkowi Urbaniakowi, który wychodził na czysta pozycję, ale nie nazywa się Grosicki i minimalnie przegrał pojedynek biegowy z nad wyraz solidnym bramkarzem Płomienia. Chwilę później bramkarz gości znów był minimalnie szybszy w pojedynku powietrznym po wrzutce Krzysztofa Kaczmarka. W 77 minucie Grzegorz Hojan wyłożył na 20 metrze piłkę rozpędzonemu Maciejowi Urbaniakowi, który w pełnym biegu uderzył obok słupka. W 87 minucie po dograniu Bartka Urbaniaka w dogodnej okazji znalazł się Radek Łuczak, ale wbiegając w pole karne nie zdecydował się na strzał z pierwszej piłki i potem już wyszedł strzał ale słabszy i niecelny. W ostatnim kwadransie meczu to Spójnia dochodziła do czystszych pozycji strzeleckich, ale gola zdobyli goście ze wspomnianego rzutu wolnego z lewej strony pola karnego. Graczowi z Przyprostyni mimo ponad 25 metrów z boku bramki wyszedł perfekcyjny strzał i to goście cieszyli się z 3 punktów, choć wcale tak być nie musiało. Do poprawy jest na pewno postawa w obronie, bo jeśli taki stan rzeczy miałby mieć miejsce w kolejnych meczach, to chyba zawsze będziemy musieli drżeć o końcowy wynik. Za tydzień przyjedzie do nas lider z Pniew, a że my lubimy grać z dobrymi rywalami liczymy że tym razem podniesiemy jakieś punkty z naszej murawy.