Przekaż 1% podatku na Spójnię. Pobierz darmowy program ze strony lzs-wlkp.pl lub wpisz w PIT w części 1% - numer KRS 0000137358 i CEL: LZS Spójnia Strykowo. Dziękujemy!!!
Relacja i filmy w rozwinięciu. Galeria zdjęć tutaj.
REKLAMA
Spójnia: Krzysztof Rozumek – Marcin Targowski, Łukasz Bąkowski, Sebastian Rajewicz – Piotr Majorczyk (39’ Wojciech Bendowski), Łukasz Rajewicz, Bartłomiej Urbaniak, Tomasz Pacygon (50’ Dawid Pogorzelczyk), Grzegorz Hojan – Marcin Urbaniak, Mateusz Przybyłowski (88’ Rafał Rokicki).
Nie obfitujący nadmiernie w faule, ciekawy derbowy mecz obejrzało około 80 kibiców na stadionie we Wronczynie. Spójnia mimo wyraźnej boiskowej przewagi, sporej ochoty do gry i naprawdę dużej boiskowej ambicji, nie potrafiła przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść, a przede wszystkim w zbyt wielu fragmentach spotkania zagrała zbyt nonszalancko, by myśleć o zwycięstwie nad osłabionymi kadrowo gospodarzami, którzy mimo że nie stworzyli nadmiernej ilości sytuacji, to jednak potrafili wbić nam 2 gole. Niestety da się zauważyć pewien regres w naszej grze, jednak liczymy że szybko przyjdzie taki mecz w którym nastąpi przełamanie i prawdziwe odblokowanie. Na uwagę zasługuje też rygorystyczny sędzia który nie tolerował jakiejkolwiek dyskusji, a wszelkie próby zwrócenia uwagi kończyły się ostrymi reprymendami czego doświadczył wyjątkowo spokojny tym razem trener gospodarzy Zenon Adamek, który po jednym komentarzu został odesłany na trybuny. Od początku mecz był żywy i szybki, ale w pierwszym kwadransie dobrych akcji oglądaliśmy jak na lekarstwo. Jedynymi godnymi odnotowania faktami był strzał w 13 minucie Mateusza Przybyłowskiego z dystansu, który minął jednak światło bramki gospodarzy oraz uderzenie Marcina Urbaniaka które wyłapał doświadczony bramkarz Wronczyna Janusz Leśniczak. Następnie w odstępie kilku minut gospodarze powinni mówić o dużym szczęściu bowiem dwukrotnie ekstraklasową Pumę zmierzającą do siatki, wybijali obrońcy LZS-u po uderzeniach kolejno Bartka Urbaniaka oraz Grzegorza Hojana. Goście mieli przewagę, a gospodarze zadali mocny cios Spójni. Po dośrodkowaniu piłki z rzutu wolnego piłka po skozłowaniu minęła obronę niebiesko-żółtych i gracz miejscowych nie miał kłopotu z przelobowaniem głową Krzysztofa Rozumka. Pomimo optycznej przewagi i faktu że gra toczyła się przeważnie na połowie gospodarzy, ospała w pierwszej części Spójnia nie potrafiła stworzyć wyraźnych dogodnych sytuacji. Mimo gry z wiatrem nie kleiła się gra naszym zawodnikom, a uparte granie górą przynosiło tylko frustrację na ławce trenerskiej Spójni. Dopiero w 42 minucie soczyste uderzenie Mateusza Przybyłowskiego sparował na róg bramkarz. Po chwili tuż na zakończeniem pierwszej odsłony potężnym strzałem z 35 metrów z rzutu wolnego popisuje się Łukasz Bąkowski, lecz ląduje ono na poprzeczce. Po przerwie Spójnia zagrała efektywniej i gra zaczęła wyglądać znacznie lepiej. Jeszcze w pierwszym kwadransie celowniki były trochę rozstrojone, ale z każdą minutą coraz bardziej pachniało wyrównującym trafieniem. W 60 minucie strzał z rzutu wolnego z 20 metrów Sebastiana Rajewicza przechodzi obok słupka, ale już trzy minuty później składna akcja całego zespołu, dośrodkowanie Dawida Pogorzelczyka, dogranie Marcina Urbaniaka i Mateusz Przybyłowski z bliska doprowadza do stanu 1:1. W 70 minucie strzał tego samego gracza trafia w boczną siatkę, ale po chwili dogrywa on pikę wychodzącemu na czystą pozycję Bartkowi Urbaniakowi i 17 latek ładnym strzałem zewnętrzną częścią stopy wyprowadza gości na prowadzenie. W tym momencie nasi gracze chyba zbyt pewnie poczuli się na boisku, myśląc że ambitni gospodarze już nic sobie w tym meczu nie stworzą. A jednak 3 minuty przed końcem meczu nieudana pułapka offside’owa Spójni i gracz LZS w dogodnej pozycji uderza na celnie na bramkę doprowadzając do wyrównania. Mimo prób ataków Spójni wynik meczu nie ulega zmianie. Wynik co by nie powiedzieć sprawiedliwy, no bo skoro ma się sporą przewagę w meczu nad osłabionym rywalem i nie wykorzystuje się dogodnych sytuacji, a zarazem nie konstruuje się ich we właściwej ilości, no to meczu wygrać się nie da. Gospodarze dzięki ambicji potrafili ten punkt wyszarpnąć i mimo sporego niedosytu z pokorą i niejako na własne życzenie należy go przyjąć.
Na meczu zjawia się prawie 20 kibiców Spójnii, jest to dopiero mój 4 wyjazd w sezonie. Ogólny spokój, brak dopingu i małe zwarcia z miejscowymi w kwestii mych wyładowań na miejscowe opłotowanie obiektu po strzelonych przez Spójnie goli. Szkoda w kolejnym meczu nie wywalczenia 3 punktów ....